~*~Rozdział 3. Ulica Pokątna~*~

Następnego dni obudziłam się dość wcześnie. Była godzina 9.00 . Zwykle wstaję o 11 . Z kuchni dochodziły jakieś straszne krzyki. Ubrałam się i zeszłam powoli po schodach . Tak jak przeczuwałam, były to głosy matki i ojca. 

- Ty mi chcesz dzieci odebrać. - darła się Diana. Nie mówiła tego na poważnie po prostu chciała dokuczyć Michaelowi..

-Ja chcę po prostu, aby uczyły się jak używać swoich mocy.

-One zostaną tu i koniec.

-Ja też mam prawo o nich decydować.

Weszłam do kuchni .

-To jest chyba moja i Jessiki decyzja . -krzyknęłam zdenerwowana .

-No to chcecie tam jechać czy nie ? - zapytał stanowczo Michael.

-Tak chcemy!

Diana, gdyby zabijała wzrokiem, leżałabym już na podłodze bez ducha .

-No więc dzisiaj jedziemy na Ulicę Pokątną .

-Pok... co ? 

- Ulica Pokątna to ulica, wzdłuż której znajdują się sklepy wyłącznie dla czarodziejów. Aby na nią dotrzeć, należy przejść przez Dziurawy Kocioł (pub w Londynie) na podwórko pełne kubłów ze śmieciami, następnie stuknąć w określoną cegłę w murze i otwiera się przejście. Można również dostać się przez sieć Fiuu lub użyć teleportacji. 

-Wow teleportacja?

-No wy na razie nie umiecie się teleportować, ale jak trochę podrośniecie to będziecie się teleportować gdzie chcecie.Idź obudź Jessice.

Pobiegłam szybko do pokoju.

-Jessica! Obudź się !-krzyknęłam z uśmiechem na twarzy.

-Co ty ode mnie chcesz. Ja śpię.

-Jedziemy na Ulicę Pokątną !

-Gdzie?

-Na Ulicę Pokątną !

-A  co tam jest.?

-Kupimy sobie różdżki.

Bliźniaczka zerwała się z materaca .

-Różdżka??? 

-Tak.

Godzinę później znajdowaliśmy się na Pokątnej .

Najpierw ruszyliśmy w stronę Banku Gringotta po kasę. Tym bankiem kierowały gobliny - straszne istoty .Nasz skarbiec był wielki i wszędzie leżało złoto. A myślałam, że ojciec jest biedny. Wzięliśmy woreczek złota i wyszliśmy.

Następnie poszliśmy do Sklepu Ollivandera gdzie znajdowały się różdżki. Ja i Jessica mogłyśmy sobie wybrać, którą chciałyśmy .

-Która wam się najbardziej podoba ?- zapytał sprzedawca .

-Mi ta! - wskazałam na jedną pokazaną przez właściciela .

-O bardzo dobry wybór . 11 i pół cala , kasztan , dosyć giętka , włos z ogona jednorożca .

-To biorę tą .

-Dobrze panienko .

-A panience, która się podoba ? - zwrócił się do Jessiki.

-O ta . 

-Hmmm... Dąb, 11 cali , sztywna, włos z ogona jednorożca.

-Biorę.

Wyszłyśmy.

W pobliżu znajdowała się Księgarnia Esy i Floresy. Kupiłyśmy tam strasznie dużo książek - nie wiadomo  po co .

Po 2 godzinach  wróciliśmy do domu.